niedziela, 15 września 2013

43.Wyzwanie Dzień VII - Zdjęcie z przeszłości

Przyznam się, że miałam u problem. Zastanawiałam się, co powinno się tutaj znaleźć. Szukając w folderach, myślałam, o czym warto tutaj, Wam, wspomnieć. Koncert? Może jak byłam mała? Czy warto wstawiać moje zdjęcie, jak jeszcze froterowałam podłogę na czworakach? A może moje ulubione porównanie mnie i mojej Mamy, z legitymacji szkolnej z klasy pierwsze, na których wyglądamy identycznie. Jednak grzebiąc w plikach, odnalazłam folder "Wspomnieniowe Bydgoszcz". Otóż. Jak wielu z nas rzuca co chwila po Polsce, świecie, tak samo ja, nie zaznałam w swoim życiu jednego, stałego miejsca. Swoje całe dzieciństwo, gimnazjum, spędziłam w Bydgoszczy. W mieście do którego aktualnie mam specyficzny stosunek, z jednej strony uwielbiam, z drugiej nienawidzę. Z jednej mnie nieustannie fascynuje, z drugiej nudzi. Z jednej przywołując wspaniałe wspomnienia, ludzi, z drugiej, nieprzyjemne okoliczności, z którymi musiałam też się tam borykać, i które do tej pory jakoś mają wydźwięk w moim otoczeniu. Miasta, do którego lubię wracać, ale które uwielbiam też opuszczać. I mimo specyficznego stosunku, który dodatkowo wywołuje fakt, że aktualnie studiuję w Toruniu (wieczna opozycja: Bydgoszcz - Toruń), to lubię tę B(rz)ydgoszcz.

Dzieciństwo spędziłam właściwie na podwórku. Nie posiadaliśmy komputera, ale mieszkaliśmy w starej kamienicy, która posiadała wokół siebie stare zabudowania: szopy, strych. Miejsca, gdzie razem z innymi dzieciakami uwielbialiśmy odkrywać kolejne skarby. Na zdjęciu widzicie strych. Był podzielony na dwie części  - pierwsza, gdzie wieszano pranie, a dla nas, małych szkrabów służyło jako miejsce ucieczki przed rodzicami, "innym miastem" w podwórkowych zabawach, czy schronieniem przed chwilowym deszczem. Albo po prostu uwielbialiśmy tam się gonić przy okazji zrzucając białe, wyprane pościele na zakurzoną podłogę. Druga część strychu była dla nas zawsze wielką niewiadomą. Zamkniętą. Nawet nie wiecie jak bardzo byliśmy "podjarani" faktem podkradnięcia kluczy i dostania się w zakazane rejony. A tam najprawdziwsze skarby. Stara, przedwojenna apteczka, kaski wojskowe, stare książki, rowery, klatki dla ptaków. Wyspa skarbów, na której mogliśmy być kilka minut, z obawy przed tym, że rodzice nas nakryją, gdzie jesteśmy.  Wspaniała sprawa.

Zdjęcie, które widzicie, oczywiście nie pochodzi z okresu mojego dzieciństwa. Dwa lata temu postanowiłam, że będąc w Bydgoszczy, przy okazji pospaceruję po dawnych okolicach. Z tych zdjęć zrobiłam album, z którego jest właśnie to zeskanowane zdjęcie. A w albumie urywki, które nadal się zachowały w rzeczywistości i grają taką rolę dla mnie kiedyś i teraz.



Tu inne zdjęcia uczestniczek: klik!   I tu dziękuję Uli, która jest inicjatorką tych wszystkich fotograficznych wyzwań. Piękna sprawa, zwłaszcza dzisiejszy dzień. Nostalgicznie się trochę tu u mnie zrobiło ;)  A jutro na blogu już wracamy jednak do normalnej, rękodzielniczej rzeczywistości ;)

8 komentarzy:

  1. super fotka, piękna, uwielbiam takie klimaty

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczna fotka. I ja pamiętam takie klimaty ze swojego dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny klimat zdjęcia! rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  4. Łał... Ale mi żal, że ja nie miałam takiego strychu ze skarbami...

    OdpowiedzUsuń
  5. Magia strychu, na mnie też działała w dzieciństwie, miałam hysia na punkcie strychów :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te strychy naprawdę mają coś przyciągającego :)

    OdpowiedzUsuń